Chwalę się (dzisiaj pół blogosfery się chwali ;) )

Chwalę się. Wszystkim i wszędzie się chwalę ;). popracowałam ostatnio i mogę się pochwalić efektami tej pracy (i co z tego, że to akurat taki a nie inny artysta... ;) ).

Tzw. plakat "bez delfina"



Wersja (prawie)oryginalna, która poszła do gazety:


Plakat wersja autorska, która przed samym drukiem została "poprawiona" przez pana z drukarni, bo trzeba było coś dodać:


Wersja wisząca na tablicy ogłoszeń, którą to wersję pierwszy raz dzisiaj me oczy widziały. I niby wszystko jest ok, generalnie aż tak dużo zmian nie ma, choć data jest wg mnie przesunięta za wysoko. Ale! największy błąd jaki pan zrobił, to zmiana wielkości logotypów firm tylko przez ich zwężenie, a nie zmniejszenie równomierne. Za to pan powinien kopa dostać, a przynajmniej porządny ochrzan, bo tak się nie robi :>. Ja niestety nie mogłam tego plakatu dokończyć sama ze względów czasowych...




Ale!!, żeby nie było tak radośnie i cukierkowo, to dzisiaj zrobiłam tutejszą wersję PIT-a mego i małżowego... i to bolało. A zaboli jeszcze bardziej pod koniec kwietnia jak trzeba będzie "rękę, nogę i nerkę" oddać skarbówce, bo otóż za dużo zarabiamy :> (a raczej za mało podatku potrącili małżowi w pracy w zeszłym roku :( )


Kanadyjskie dzieci i ich rodzice

Przy okazji marudzenia siostrze na świat najbliższy doszłam do wniosku, że to, co jej napisałam, jak już poszła spać, idealnie nadaje się jako wpis na bloga.

I oto jest madziarkowe marudzenie (to tylko jego jedna część, bo druga nienadaje się do publicznej publikacji):

Tutaj jest taka przerażająca mnie mania, że dziecko już około 3letnie wpycha się w tryby machiny zwanej "zajęcia dodatkowe".

Na te zajęcia składają się lekcje tańca, piłki nożnej, hokeja, gimnastyki, sztuk walki, 3 dodatkowych języków obcych, gry na 4 instrumentach, yogi, a do tego w przypadku Polaków - polska szkoła co sobotę. nie zapominajmy również o zuchach czy innych skautach. I tak dziecko w wieku szkolnym wraca do domu ok. 20 po tych wszystkich zajęciach, żeby na drugi dzień powtórzyć wszystko od nowa.
Znam dzieci, które w ten sposób mają zagospodarowane 6 dni w tygodniu, od rana do wieczora. Później często rodzice się dziwią, że dzieci są zmęczone i marudne i na drugi dzień nie chcą wstać.

do tego jak dzieć podrośnie, czyli w wieku jakiś 13 - 14 lat, wysyła się go ze szkoły na obóz dla "future leaders", które dla mnie, od kiedy usłyszałam różne opowieści rodziców dzieci uczestniczących w tych obozach, nie różnią się prawie niczym od spotkań sekty :>. Z drobnym praniem mózgu włącznie.
i jakoś przy tych wszystkich zajęciach dodatkowych nikt nie pomyśli o tym, że, kurcze, dziecko nie ma czasu być po prostu dzieckiem.

Oczywiście nie jestem przeciwniczką dodatkowych zajęć, ale bez przesady. Choć może mnie to dziwi dlatego, że dzieci swoich jeszcze nie mam. Być może jak je będę mieć, to też wpadnę w tą machinę. Ale mam nadzieję, że znajdzie się wtedy ktoś, kto krzyknie do mnie "prrrrr, szalona"



8 lat za nami

Nie wiadomo jakim cudem, ale okazuje się, że dzisiaj minęło 8 lat od momentu kiedy stanęłam na ślubnym kobiercu. Mignął ten czas przed oczami, a wydaje się jakby to było wczoraj. Jedynie patrząc na zdjęcia widzę, że pojawiły się jakieś drobne zmarszczki, dodatkowe kilogramy, mąż przestał być długowłosym mężem.
 
No i ubyło babci, która pojawia się na tak wielu zdjęciach. Ta zmiana jest chyba najbardziej dotkliwa.

Niestety tegoroczną rocznicę ślubu po raz pierwszy spędzamy osobno - męża wojsko wysłało w niedzielę na kolejny kurs, tym razem w okolice Edmonton. Tym sposobem wszystkie kochające i ważne dla mnie osoby mam daleko od siebie. Mąż 3,5 tys. km stąd, a wszyscy znajomi, przyjaciele i rodzina w Polsce lub gdzieś rozsiani po Europie.
No trudno, takie życie wybrałam.

 Czy jest ciężko? Jak cholera.
Czy żałuję wyjścia za mąż za tego a nie innego, chociaż wiedziałam, że wiąże się to z wyjazdem? Absolutnie nie, chociaż często żal, że Polska tak daleko.
Czy mam czasami dość? Pewnie, że tak. Czasami mam ochotę rzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady ... ale z mężem :)
A tak było 8 lat temu :)


No, to pomarudziłam, a teraz wracam do słuchania muzyki Michała Lorenca, którą zasłuchuję się cały wieczór :)

W tym moim ukochanym Tańcem Eleny, z którym mam tyle wspaniałych wspomnień