O tym, jak zostałam czyjąś inspiracją ;)

Przy okazji mojego artykułu i zdjęć z 11 listopada popełniłam również szybki wpis na fejsbuku, który szybko przerodził się w dialog z moim kolegą na temat kondycji polonijnych mediów w naszej okolicy. Nasz pogląd jest mniej więcej podobny, czyli kondycja jest marniutka, oj marniutka. Niestety większość gazet i magazynów, łącznie z tym, w którym ja pracuję, korzysta przede wszystkim z przedruków z internetu i innych gazet, jako, że ludzi, którym się chce pisać, jest niezbyt wielu, w dodatku ci, którzy mają ochotę na pisanie, szybko tracą zapał. W sumie nie dziwię się aż tak mocno, to samo i mnie dotyczyło, kiedy w poprzedniej gazecie pisałam do swojego kącika "Od redakcji" krótkie felietony o tym, co mi na myśl akurat w tamtej chwili przyszło. Faktycznie, czasami trzeba się natrudzić, kiedy pisanie staje się bardziej obowiązkiem niż przyjemnością. Do tego wielu ludzi liczy na jakieś sensowne wynagrodzenie - i tutaj również się nie dziwię.
W każdym razie pomarudziliśmy sobie trochę, oboje z trochę innego punktu widzenia, jako, że kolega to bardziej radiowa bestia.
I tak jakoś to przycichło do momentu, kiedy dzisiaj nie znalazłam krótkiego felietonu dalszej znajomej, z którą kiedyś miałam współpracować, a która w pewnym momencie również zabrała głos w tej dyskusji, podsumowując swoją wypowiedź, że zamiast marudzić, trzeba zakasać rękawy i samemu coś stworzyć.
No i dziś wpadł mi w ręce jej felieton, jak to na portalu społecznościowym była świadkiem biadolenia i wymiany niezbyt pochlebnych opinii na temat mediów polonijnych. Brzmi znajomo, nie?
Podsumowaniem była również opinia, że trzeba poświęcić swój czas i czasami pieniądze, żeby coś zmienić. Całe szczęście, że ja nie mam sobie nic do zarzucenia, jako, że ja swój czas faktycznie poświęcam.
Ah, pierwszy raz w życiu kogoś zainspirowałam, co za ciekawe uczucie ;)

1 komentarz: