Zostałam przywołana do porządku ;)

Jak w tytule - zostałam przywołana do porządku, że nic nie piszę. Faktycznie, jakoś tak nie mam ostatnimi czasy szczególnie weny do pisania, bo... u mnie wszystko nad wyraz dobrze, aż tak dziwnie jest, jak się nic nie dzieje. Jednak wyprowadzenie się 500 km od rodziny grającej na nerwach robi wielką różnicę ;)

A tymczasem dzisiaj mam wielki powód do radości i dumy, że tyle wytrzymaliśmy i nie mamy siebie dość. Otóż dzisiaj obchodzimy z małżem 10. rocznicę ślubu. 
Tak było 5 marca 2005 r. To
To był naprawdę fajny dzień :)

Nie wiem, kiedy to zleciało, wydaje się, jakby to tylko ze 2 lata upłynęły od tego dnia. Do tej pory pamiętam te emocje przygotowywania małego przyjęcia i tego, że było to jedno z lepszych wesel, na jakich byłam, chociaż tylko na 35 osób :) Ale takie bez nadęcia, fajerwerków i niepotrzebnego wydawania fortuny :)
Trochę nie wyszły nam kolejne plany, bo w tamtym dniu na pytanie "A kiedy ślub kościelny?" odpowiadałam, że za jakieś 2 - 3 lata. No, to tego... ;) A po 10 latach mieliśmy z powrotem mieszkać w Europie, co też nie wyszło, a wyjdzie chyba jedynie, jak małża przeniosą do służby gdzieś w europejskiej jednostce. Na co jest szansa, bo już w ubiegłym roku chcieli go wysłać na 3 miesiące do Polski, ale wtedy zrezygnował, bo akurat moja rodzina przylatywała.
Bo tak! w końcu się udało i we wrześniu zawitali w nasze kanadyjskie progi moi rodzice i brat - po raz pierwszy, odkąd tutaj mieszkam. To był wspaniały czas, kiedy miałam ich wszystkich blisko siebie :)

Co jeszcze u nas? Zima, zima, zima, już mam jej powyżej kokardy :] śniegu niby mniej niż rok temu, i dopiero od końca grudnia, i "zaledwie" jakiś metr na ziemi leży, ale za to w tym roku przywędrowały do nas siarczyste mrozy, właściwie przez cały luty utrzymywało się w granicach -30 st. C, aż się z domu nie chciało wychodzić...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz