7 lat minęło...



... minęło może nie jak jeden dzień, ale naprawdę szybko.
Jeszcze dokładnie pamiętam nerwówkę w trakcie robienia fryzury, makijażu, ubierania się, i to, że klęłam, że ciocia, która szyła moją suknię, spieprzyła wykończenie i trzeba było na szybko poprawiać. I pamiętam jak ślisko było przed domem, tak, że idąc na wysokich obcasach do samochodu musiałam się trzymać przyszłego męża i brata, bo inaczej to bym sobie zęby wybiła ;)
ach, i pamiętam, że dzień wcześniej pobiegliśmy z moimi rodzicami i znajomymi, w sumie w 8 osób, do knajpy, w której miało być przyjęcie weselne. Pobiegliśmy, bo trzeba było nadmuchać 200 balonów do przystrojenia sali :D
ech, to były czasy :D, człowiek był piękny, młody i połowę "mniejszy" ;)
gdyby kogoś to interesowało, to kiecka moja była wściekle czerwona, do tego miałam stylizowany na gotycki bordowy płaszcz i bordowe cienie do powiek, a ślub był w USC, bo tak (tak więc jeszcze jeden ślub i wesele ciągle przed nami  :] )

to było naprawdę ciekawe, czasami lepsze, czasami gorsze, ale na pewno nie nudne 7 lat :)

2 komentarze:

  1. Gratuluję rocznicy :) I wielu wspólnych szczęśliwych lat razem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Spóźnione, ale szczere (aż do bólu)
    [youtube=http://www.youtube.com/watch?v=RTbEawauLLQ&feature=BFp&list=WL0D6F8286C75B6687]

    OdpowiedzUsuń