Liczyłam liczyłam i się przeliczyłam

Kurde no, a stare powiedzenie mówi, że liczyć to można tylko na siebie (i swoją pracę).
Miałam szczerą nadzieję, że tak jak co roku skarbówka łaskawą dla mnie będzie i conieco dorzuci do kabzy. Liczyłam, że dorzuci takie conieco jak w zeszłym roku, i wtedy byłoby mnie stać na przylot do Polski prawie równo po dwóch latach od ostatniego takiego wyjazdu. Byłam się więc dzisiaj rozliczyć, zadowolona, że w ubiegłym roku nie było takiej biznesowej posuchy jak wcześniej, a i praca normalna się znalazła.
a tu co się okazało? ano to, że nie dość, że wyjazdu nie będzie, to i dopłacić do tego interesu trzeba. na szczęście nie dużo, ale kto to widział, żeby skarbówce płacić, chamstwo normalnie ;)
No i tak MetalFest, na który miałam ogromną ochotę, gdyż ponieważ w moim rodzinnym mieście będzie, śmignął mi sprzed nosa, a buuuu. No i piwo się będzie musiało dłużej chłodzić w rodzinnej lodówce, mam nadzieję, że wg najnowszego planu, to tylko do jesieni się będzie chłodzić zanim przylecę ;)

ech no, popsuli mi wszystkie bardziej i mniej, zwłaszcza mniej, ambitne plany wiosenne

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz