Bliskie spotkanie

W ubiegły czwartek miałam spotkanie bliskiego stopnia z krajanami. Niestety bardzo często my wszyscy, którzy mieszkamy lub chwilowo przebywamy w innym kraju niż Polska, mamy wrażenie, że na pewno nas nikt nie rozumie w momencie, kiedy rozmawiamy w naszym ojczystym języku. Można się naciąć.

Czwartek był dla mnie ciężkim dniem, co chwilę się z kimś ścinałam i robiłam pracową zadymę, więc tylko czekałam, kiedy skończę pracę. Zwłaszcza, że pracowałam na niezbyt lubianej przeze mnie zmianie czyli od 1:30 do 21:30, kiedy to oznaczamy wszelkie promocje i przygotowujemy specjalne stoiska na naszych działach. Ja akurat władam działem męskim.
O 20:30, kiedy już zmiana powoli zmierzała ku końcowi, a ja biegałam z szaleństwem w oczach, żeby dokończyć wszystko, co musiałam tego dnia dokończyć, podeszła do mnie para w średnim wieku. Jak to się często zdarza w takich sytuacjach podeszli zapytać, gdzie jest najbliższa przymierzalnia. Kiedy powiedziałam, że mogę ich tam zaprowadzić, usłyszałam nie znoszące sprzeciwu "Ale my jeszcze nie znaleźliśmy tego, czego szukamy! :> "
No ok, pomyślałam, to po kiego mnie teraz pytają i zawracają głowę, zwłaszcza, że widzą, że robię na raz kilka różnych rzeczy. Poczekałam chwilę, ale zobaczyłam, że znowu wpadli w wir przeszukiwania półek sklepowych. W tym wypadku odmaszerowałam dalej wykonywać swoje zajęcie. W tym czasie usłyszałam kątem ucha, że Państwo rozmawiają ze sobą po polsku.
Po jakiś 20 minutach, kiedy zapomniałam już o całej sytuacji, znowu para do mnie podeszła, tym razem z koszulą w ręku, aby zapytać się, o co chodzi z tymi rozmiarami na metce. Jako, że tak naprawdę na rozmiarówce koszul wyjściowych męskich się nie znam, zwłaszcza na rozmiarach podanych na tutejszych metkach, zaczęłam mówić, że niestety nie wiem, wydaje mi się, że to jest to i to, i nie wiem, czy będzie to na tego gościa pasowało, ale... - tu zaczęłam mówić, że zaraz zapytam jednego z kolegów z działu, którzy są znawcami w tym temacie.
Trzeba w tym momencie dodać, że raczej staram się w pracy mówić po angielsku, wolę, żeby nie było jakiś niedomówień ze strony szefostwa, że nie wiadomo o czym rozmawiam. Po polsku mówię jedynie wtedy, kiedy słyszę, że ktoś ma duże problemy z angielskim. Więc z tą parą rozmawiałam cały czas po angielsku.

W momencie, kiedy zaczęłam mówić, to co powyżej, gościu odwrócił się do swojej towarzyszki i z takim pełnym pogardy głosem stwierdzić "o, widzisz, mierzyć jej się nie chce :> "

Jakżesz mnie szlag jasny trafił, zwłaszcza, że wszyscy w pracy wiedzą, że jestem osobą, która stara się pomóc wszystkim, zdarza mi się z klientem iść na drugą stronę sklepu, pomóc w wyborze, doradzić coś, nawet pomimo tego, że mam do zrobienia "na wczoraj" jakieś inne rzeczy.
W każdym razie w tej samej chwili odezwałam się już po polsku, że bardzo mi przykro, ale niestety akurat nie pracuję konkretnie w tej części działu i nie znam się na tych rozmiarach, ale już przyprowadzę kogoś, kto z przyjemnością panu pomoże.

Kolega rodak oblał się purpurą i już się nic nie odezwał, a później obchodził mnie dość szerokim łukiem, oczywiście po tym, jak już mu przyprowadziłam pomocnego kolegę.

Ja wiem, że czasami się można w takich sklepach obsługi nie doczekać, ale akurat w tym momencie rodacy źle trafili ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz