I czemu to dalej zaskakuje?

Dzisiaj wypadają 35 urodziny mojego męża. świętujemy je już od wczoraj i dość głośno to komentujemy w domu. Zresztą wydaje mi się, że te urodziny powtarzają się z roku na rok w tym samym terminie ;). A czemu o tym piszę?

Dzisiaj rano wstałam, akurat w momencie jak mąż i jego brat już prawie wychodzili na spacer z mężowym dwuletnim bratankiem. Młody latał między nimi i kiedy zeszłam na dół, to zapytałam się dwulatka:
- a życzenia i buzi urodzinowe to wujkowi dałeś?

Na co usłyszałam dobiegające z kanapy od teściowej, rodzonej matki mojego męża:
- a właśnie, wszystkiego najlepszego Sławek. Całkiem zapomniałam.


Ja pierd**lę!! Ja rozumiem, że można zapomnieć o urodzinach wujka czy kuzyna, ale własnego dziecka? Ok, dziecko już wyrośnięte, ale do wuja, chociaż wstać z kanapy by chyba wypadało!!

Dodać muszę, że teściowa ma lat 56, czyli to nie jest jakaś staruszka ze sklerozą. A i sprawna zupełnie fizycznie, co do strony psychicznej to od dłuższego czasu mam wątpliwości :>


A i w sumie nie powinno zaskakiwać tak naprawdę, już się powinnam przyzwyczaić. Na moje 30-te urodziny życzenia były mi krzyknięte spod garażu, też po przypomnieniu o tym wydarzeniu. Ale w sumie ja wiem, synowa to nie rodzina, a i mieszkamy razem dopiero 7 lat ;)
A w związku z tym, że to tak wygląda z tymi życzeniami, to ja też już się przestałam starać - we wrześniu teściowej mruknęłam życzenia przy wchodzeniu do domu a w prezencie dostała syrop na przeziębienie, bo akurat ją jakaś zaraza dopadała :]


A jednak jakoś tak mi przykro, że wszyscy inni o mężu moim pamiętają, nawet moja rodzina z Polski już kartki z życzeniami powysyłała, a przypominać nie trzeba było.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz