Lilka na trawie

Wymyśliłam już jakiś czas temu, że możnaby spróbować nauczyć kota chodzić na smyczy i w szelkach. Zwłaszcza, że jak tylko wychodzę do ogródka i Leeloo mnie widzi przez okno to zaczyna wyć i miauczeć - no nie jest to najprzyjemniejsza melodia do relaksu na trawie ;)
Teraz w końcu doprowadziłam swój plan do etapu realizacji, zwłaszcza, że niedługo wyjeżdżamy w 5 godzinną podróż, w której kot na smyczy byłby lepszym kompanem niż kot wciśnięty przez całe 5 godzin w transporterek. Teraz można ją będzie na postojach na chwilę wyprowadzić na zewnątrz samochodu.
Pierwszy spacer.
Smycz i szelki zostały kupione w ubiegłym tygodniu - pierwsze z nimi spotkanie ubiegło pod znakiem skarg i narzekań, które można by szybko z kociego na nasze przetłumaczyć jako "w tym się k*rwa nie da chodzić!!" czyli kot chodził tyłem, bokiem, albo wcale nie chodził ;)
Za to od poniedziałku jest sama radość, bo pani w szelkach zabiera na trawę. A trawę okazuje się kota baaardzo polubiła. I kwiatki. Kwiatki są "the bestestest" ;) Od 4 dni kota wysiaduje po drzwiami i miauka, że koniecznie chce wyjść na spacer i "dlaczego się pani tak guzdra" ;)
Drugi spacer, generalnie da się chodzić po tym czymś zielonym
Kwiatki. Kotki lubią kwiatki ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz