No to może na Ukrainę?...

Jak pewnie słyszeliście rząd kanadyjski zgodził się na wysłanie żołnierzy na teren Ukrainy. Już wiemy, że żołnierze pierwszej tury będą wysłani od nas, z Petawawy. No i teraz czekam czy mąż się na ten wyjazd załapie, bo jego nazwisko pojawia się w polecających mailach.
Już w zeszłym roku we wrześniu miał okazję polecieć do Polski, ale to było akurat w momencie, kiedy moja rodzina przylatywała i zrezygnował. Od nowego roku miał nadal potwierdzone, że są zainteresowani jego osobą i w sumie się z tego cieszyliśmy, bo to by było genialne dla jego dalszej kariery, a rzadko zdaża się, żeby na takie misje/ćwiczenia byli wysyłani żołnierze zaraz na początku wojskowej drogi. Hasło "Ukraina" cieszy nas już jednak zdecydowanie mniej. Niby wojska mają stacjonować przy granicy z Polską, no ale jednak już ta granica jest przekroczona.
No nic, teraz trzeba nam czekać co to z tego będzie. Na razie małż ściągnął sobie zestaw do nauki ukraińskiego, żeby przypomnieć sobie ten język. Kiedyś dość dobrze się nim posługiwał, bo babcia z tamtych stron.
Oj denerwuję się, denerwuję co to z tego wyjdzie. Bo w sumie z drugiej strony zawsze to mógł być Kuwejt, jak się naszej koleżance trafiło...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz