Płotek

Często słyszę i czytam jak moi znajomi i rodzina narzekają na biurokrację w Polsce* (bo nie da się ukryć, że jest na co narzekać), a tymczasem na Dzikim Zachodzie... :
Chcemy zainstalować płot, który odgrodzi nasze maleńkie patio od ciekawskich oczu sąsiadów oraz parkingu, oraz utrudni olewanie naszego domu przez psy sąsiadów. W tej chwili mamy płot po dwóch stronach patio, brakuje jedynie części równoległej do domu. Wiedząc, że na wszystkie zmiany musi się zgodzić agencja mieszkaniowa, wykonałam 2 tygodnie temu telefon do ww. agencji. Tam dowiedziałam się, że oni mi przyślą formularz do wypełnienia wraz z instrukcją, co robić. Faktycznie zaraz przyszedł mi ten formularz na maila...
Dowiedziałam się z niego, że zgoda agencji będzie wydana dopiero, kiedy na budowę płotu zgodzi się dostawca prądu, gazu, kablówka i firma od telefonu i internetu. W między czasie musiałam wypisać dane osobowe i zrobić rysunek poglądowy, prawie techniczny, gdzie to ja chcę ten płot postawić.
Przypominam - płot 5,8m, z wkopywanymi ręcznie słupkami...
ok, na szczęście Ontario wymyśliło sprytny myk i dzwoni się tylko pod jeden numer telefonu, pod którym podaje się adres i różne inne informacje, a oni powiadamiają tych wszystkich dostawców. Jedynie musiałam namalować białą farbą linie, na której mniej więcej ten płot ma stanąć. Telefon wykonałam 14 maja... właśnie dostałam wszystkie zgody i teraz z tymi zgodami muszę śmignąć ze wszystkimi zgodami i formularzem (w sumie 9 stron papieru) do agencji mieszkaniowej, żeby łaskawie i oni wydali zgodę. mam nadzieję, że do 1 czerwca się wyrobią ;)
A, żeby było ciekawiej to te wszystkie zgody są wydane na 30 dni. jak się nie wyrobimy, to znowu trzeba je odnawiać o_O

Nasze hektary, które chcemy
odgrodzić płotkiem...
Doskonale widać również, dlaczego
to chcemy zrobić...



* Tak, wiem, biurokracja w kraju jest ogromna, ale i tutaj zadziwia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz