kolejna bolesna strata...

w przeciągu niecałego roku straciłam ukochaną babcię, kota, a wczoraj najpiękniejszego i najbardziej ukochanego psa, którego odchowałam od szczeniaka... Przez ostatnie 6,5 roku mieszkałam z dala od niego, ale i tak zawsze był moim ukochanym psiurkiem. Wiedziałam, że jest coraz starszy i słabszy, ale jednak miałam nadzieję, że jeszcze się z nim zobaczę, nawet pomimo tego, że rozsądek podpowiadał, że mało który pies żyje tyle lat. A Gin przeżył tych lat prawie 16, dokładnie w październiku miałby 16 urodziny, ech...

Moje puchate maleństwo, mam nadzieję, że ma wystarczającą ilość poduszek do podkradania i kładzenia na nich głowy...

Gin (1996 - 2012)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz