Z dziennika meteorologa - amatora ;)
A się porobiło w tej pogodzie. Odkąd tutaj jestem, czyli już 7 lat, lato zawsze było koszmarnie gorące. Dla mnie nie do wytrzymania, zazwyczaj z klimatyzowanego domu wychodziłam wieczorami, kiedy było już czym oddychać.
Bo, wbrew pozorom, w okolicach Toronto to nie śnieg, zima i białe misie w lecie, ale upały po 40 stopni, a do tego okropna wilgotność powietrza, która to najbardziej dawała mi się we znaki. I tak mnie to przyzwyczaiło, że w tym roku nie mogę się otrząsnąć z szoku - temperatury po 20 parę stopni, jedynie jeden tydzień typowych upałów, a tak, to normalnie jakbym w Polsce była. A nawet wczoraj w dzień było 16 stopni, które w nocy spadło do stopni 10. Zimno mi!. Po raz pierwszy w środku sierpnia w Kanadzie mi zimno. Tragedia jakaś. Oczywiście nie mówię, żeby miało się zmienić na 40 stopni, ale nie mogę doczekać jutra, kiedy podobno ma być już cieplutko, całe 26 stopni :]
A tymczasem zaraz koło domu mam tak
A kawałek dalej mogę sobie zrobić zdjęcie z kuzynem Rudego 102 :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz