Rozmowa kwalifikacyjna jak z koszmaru

W końcu może i tutaj opiszę jedną z najbardziej koszmarnych rozmów kwalifikacyjnych w jakich miałam "przyjemność" uczestniczyć. Jak niektórzy wią, mieszkam teraz na wsi, gdzie nie ma transportu publicznego, stąd znalezienie pracy graniczy z cudem w moim wypadku. Mimo wszystko jakiś czas temu znalazłam ogłoszenie, że sklep należący do wojska poszukuje kogoś do obsługi stanowiska pocztowego (listy, przesyłki, paczki, obsługa kasy, wysyłanie przelewów, itp.). No to się zgłosiłam i, o cudzie, w ciągu 2 dni dostałam telefon, że zapraszają na rozmowę.
W umówionym dniu zjawiłam się przygotowana tak dobrze po raz pierwszy w mojej karierze, nawet przejrzałam internetowe porady "ale o ssso chozi i jak zrobić dobre wrażenie). Weszłam radośnie do biura powitana przez menadżera sklepu i tu mnie zaskoczyli - w biurze w strategicznie rozmieszczonych miejscach w 3 rogach pokoju siedział ww. menadżer, pani kadrowa oraz pani kierowniczka czy cuś w tym guście. Po miłych powitaniach dowiedziałam się, że otóż mają przygotowaną listę pytań, takich samych dla wszystkich kandydatów, ja będę na nie odpowiadać, a oni będą moje odpowiedzi OCENIAĆ wg klucza, który posiadają.
Faktycznie tak to się właśnie odbyło, w krzyżowym ogniu pytań czułam się jak w 2000 roku kiedy to maturę zdawałam, z tym, że tutaj dodatkowym utrudnieniem było to, że odpowiedzi udzielałam w lengłidżu. Absolutna masakra, bo np. musiałam udzielić odpowiedzi na pytania:
"jak rozumiesz powiedzenie 'Klient nasz pan' i jak zastosowałabyś je w swojej pracy"
"Przychodzi do Ciebie klient i mówi, że był tutaj 2 godziny temu i dostał źle odliczoną resztę - co wtedy zrobisz?"
I tym podobne koszmarki, na które właściwie nie da się dobrze odpowiedzieć.

Praca oczywiście przeszła mi koło nosa, choć jak się później dowiedziałam od kadrowej - wyszłam całkiem nieźle, ale otóż znaleźli kogoś, kto zna angielski i francuski, a to tutaj jest najbardziej pożądaną umiejętnością. Pani poradziła mi również, żeby przed rozmowami kwalifikacyjnymi przejrzeć internet - tam można znaleźć właśnie odpowiedzi na takie pytania.
I teraz powiedzcie mi, gdzie w tym sens i logika, żeby potencjalnego pracownika oceniać po tym, czy dobrze wykuł odpowiedzi na durne pytania, a nie przede wszystkim wg jego kwalifikacji. Ech, nie lubię takich stresujących rozmów, bardzo nie lubię.
Ale niedługo może będzie lepiej, bo nareszcie najbliższe duże miasto doszło do wniosku, że chyba jednak przydałoby się jednostkę wojskową, razem z żołnierzami mieszkającymi ze swoimi cywilnymi rodzinami, połączyć linią autobusową!! Na razie tylko kilka kursów w ciągu dnia od poniedziałku do piątku, ale to i tak dużo! No i dla takich łosiów niezmotoryzowanych jak ja jest to większa szansa na wyjście do ludzi i znalezienie pracy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz