W niedzielę byliśmy w wielgachnym torontońskim zoo, po tym, jak zakomenderowałam po 5 godzinnym chodzeniu po zoo, że idziemy jeszcze zobaczyć misia grizzly, jeszcze dzisiaj wieczorem bolą mnie nogi. Bo miś jest bardzo bardzo bardzo w dolinie i jak zejście jest w porządku, tak z wyjściem pod górkę nie jest już tak fajnie :>, tam nawet kolejka, w którą zoo jest zaopatrzone, nie dojeżdża, bo jest zbyt stromo...
Niestety było dość gorąco i miś stwierdził, że ma wszystkich głęboko i schował się w domku, głupi miś ;)
Za to wcześniej trafiliśmy przypadkiem na porę karmienia pingwinków afrykańskich, o tak to wyglądało:
No proszę, pingwiny afrykańskie, a ja myślałem, że one są tylko na końcu Południowej Ameryki.
OdpowiedzUsuńFantastyczne to karmienie, najedzone grzecznie odchodzą, a facet ma wyraźna frajdę z tego karmienia:-)
to fakt, pingwiny były strasznie grzeczne, one nawet czekały w kolejce na swoją kolej - niesamowity widok :), a facetowi zazdroszczę takiej pracy :)
OdpowiedzUsuń